Cykl Kobiecy i Brzózki Siostruńki


 Taniec Pierwszy                                                                                                       
]


                                                
                                                                                       5.12.2019
Dziś, w pół-obliczu naszej babci Księżyc, dokładnie tydzień przed moimi urodzinami, podczas których na niebie to zawita Jej pełnia, przypłynęła do mnie ona.
Czerwona rzeka.
Ból  mnie kuł i gryzł moje piersi już od 2 tygodni, przypominając o czymś. o czym?
Chyba o tym, co jeszcze tłumione.
I właśnie dziś przyszła do mnie Maria, wespół z odrobinką domowego,  czerwonego wina. Zmusza mnie, abym zatrzymała się w końcu, przysiadła. Czemu tak pędzisz? Gdzie się spieszysz?
Tutaj, w betonowej dżungli człowiek Lasu potrzebuje pomocy od roślin.

Wszędzie głośno, wszędzie szum, dzikie dźwięki, wiatr, rumor. Za dużo tego! 

Gdzie jesteśmy w takim razie jako całokształt, bo przecież stan zrelaksowania i spokoju jest nam  przyrodzony.Wspomnijmy dzieci.... 

Zatopiłam się w siebie
i przyszłam. Przysiadłam.
Coś napisać, w końcu.
Długo się zastanawiałam jak zacząć? Co napisać w pierwszym- już tematycznym- poście. Co chcę, by przeczytali ludzie?
Przecież to jest jakiś rodzaj pamiętnika. Hej! KOLEGO TAM NA GÓRZE! Czemuś mi gwizdnął, że mam wychodzić z groty?
Już za późno. Wstęp już mamy! 
I tak się przekomarzam z tym naszym Bożinką, humor ma, wieczną radość w sobie i wielkie ciepło :))
A więc, do brzegu!

                                          Brzozuńki Siostuńki

W związku z budową obwodnicy Kaszubskiej s6 została mi odcięta łatwa droga do najbliższego mi lasu. Tak się składa, że dosłownie 300 m od miejsca, gdzie mieszkam budują ogromny zjazd na obwodnicę trójmiejską. Widok mordowania i niszczenia wszystkiego, co znajdowało się na drodze tej Bestii tak ranił moje serce, że nie byłam w stanie chodzić do tego lasu. Wszędzie góry resztek ciał Drzew. Ich konary, kawałki korzeni, pni. Tysiące młodzieży leży w tym wszystkim. Tysiące pięknych buków i dębów wycięte. Widziałam  nawet drzewa 150 letnie. Dęba. Dziada. Leżał, poszatkowany.
Axis Mundi wiedziała, co się tu zaraz będzie działo, gdy tylko przybędą.
Ona. Cudowny buk z trzema głównymi konarami na grubym pniu, przy czym środkowe spróchniałe. Dwa potężne, pełne życia, mocarne. Drzewo, które ma dostęp do Świata Zmarłych. Podziemi. Rośnie na lekkim zboczu wzgórza. Miejsce mocy. Moja pierwsza Drzewna Przyjaźń, Opiekunka, Babcia, Matka.
Wiedziała, więc za wczasu  się ze mną pożegnała.
Pamiętam, jak płakałam.
Mówiłam :czemu? czemu się żegnamy? Nie chcę się z Tobą rozstawać!
A ona kazała iść. Dalej żyć. Poznawać inne drzewa, nowe relacje, że ona tu będzie.
I ostatnio, gdy przyszłam zobaczyć, co u niej, wydawała się uśpiona, nieobecna, schowana jakby...do głębi do siebie.
No jasne, przecież tuż obok niej leżą spokojnie 6 metrowe w wysokości ściany ciał tysięcy drzew ściętych na raz.
Więc zaczęłam szukać.

I przywołała mnie Brzoza.

Rośnie zupełnie w inną stronę, pod Górą Donas, na której znajduje się niesamowity stary smętarz wojenny, którego strzegą dwa stare, posępne dęby. Jeden jest nawet w środku zupełnie pusty. Tunel Zjaw. Też coś o tym napiszę swego czasu ;))

Koło niej leży kamień, na który jak się wejdzie, to można przytulić się do niej całym ciałem, bo rośnie w pochyleniu. Przy okazji jest się trochę osłoniętym od przechodniów.
Bo, jak to Brzoza, lubi wystawiać nas na takie niezręczne próby.
Zawsze się pojawia lęk, że ktoś zobaczy i oceni.
Brzózka uczy:
Śmiej się z siebie, nie wstydź się swojej oryginalności, bądź sobą, raduj się!
Po takim przytulasie zawsze mam ochotę tańczyć i śpiewać, bawić się z psem i robię to,a ona się cieszy, kołysze swoimi długimi gałązkami:)) Czasami nawet złapię ją za taką  gałązkę i okręcę się wokół, jakby trzymała mnie za rękę.
Kto by pomyślał, że z drzewem można mieć taką zabawę!
Na początku było mi dość niezręcznie otwierać się z problemami, bo przecież to nie Axis, ta ma zupełnie inną energię, cięższą. A tu taka leciutka, czy nie zabrudzę jej moją "ciemnością"? Czy ona sobie tego życzy? Ale ona aż woła, mówi, dawaj, ja tu wszystko załatwię, pomogę. Potrafię, poznaj mnie! Znam Axis Twoją, i uzgodnione to mamy.Wiedziałam, że przyjdziesz, wezwałam przecież. 
No i tak przychodzę codziennie od kilku dni, zawsze celem spaceru jest ona. Aby pobyć, poznać. I dziś przybyłam, w połowie księżyca, w pierwszym dniu miesiączki z pragnieniem odnalezienia nowego miejsca do składania krwi menstruacyjnej.(1)
Idę i już z dala krzyczę :dzień dobry!" I widzę, jak rusza gałązkami na lekkim wietrze. Może przypadek...a może nie? Osobiście nie wierzę w przypadki, gdy czyni się coś świadomie.
I nie muszę nic mówić, ona wie z czym idę z oddali.
Pobyłam najpierw, pogadałam, w trakcie dróżką przebiegła jakaś pani na  niesamowicie włochatym koniu.

No i w końcu mówię, a ona od razu pokazuje za siebie. A tam jej siosty. 
Brzozuńki Siostruńki.
Cztery razem z nią . Dwie złączone w pniu, ale odchylone tak, że ta na samym tyle doskonale "widzi" "moją brzozę. Idę tam  i staję między nie. Niesamowicie się tam czuję! Jak w jakimś brzozowym ciągu energetycznym. Ciągnie ich energia z każdej stron. Niesamowicie to mocne! Znalazłam niedaleko ścięty balik sosnowy. Idealny na "pokrywę"
Bo miejsce- czyli wykopana dziura, ale nie duża, do której będzie się składało krew- musi być osłonięta. 

Jutro przeznaczę czas na wykopanie jej i otoczenie kręgu kamieniami, chociaż części. 
Tak się cieszę, że mogę to robić!
Że mogę inaczej spojrzeć na moją krew.

Kiedyś po prostu wyrzucałam ją do śmietnika wraz z jednorazową podpaską, zaśmiecając przy okazji Ziemię kolejnym toksycznym i trudno rozkładającym się śmieciem. Bo współczesne podpaski to nie jest po prostu jakaś tam wata. Na niej kładą teraz jakąś siateczkę plastikową, przez którą przesiąka krew, a posiadaczce zapewnia "suchy komfort", mają klej, termoaktywne pianki i inne niepotrzebne duperele. A krew? Wyrzucana jak śmieć, z obrzydzeniem. Bo przy okazji te wszytkie dziwactwa w kontakcie z krwią zaczynają brzydko pachnieć. 
I tak jest tworzona w głowach dziewczynek niechęć i obrzydzenie do tak ważnej części ich życia. Bo przecież to min 4 dni w miesiącu. Cały proces zajmuje ok 7 dni. Tydzień Mocy zmieniony w tydzień PRZE-MOCY.
Wykonywanej na własnej sobie. 
Ból. Obrzydzenie. Niechęć. Złość. Wrogość. 
A biznes się kręci. 

Kobiety bez kontaktu ze swoją mocą. 
Szafa Gra!

 I właśnie po to jest mi ta przestrzeń. Ołtarz Krwi.(jak to patetycznie brzmi...musicie mi to wybaczyć...koziorożec w moim kosmogramie wiedzie prym!) Dla oczyszczenia, dla uhonorowania, dla podziękowania.

A one całe w radości, że to się dzieje. Że człowiek przychodzi do nich- jak kiedyś-aby wejść w interakcję. Nie po to tylko, by ściąć. 
Cudowna ko-egzystencja. Człowiek i drzewo we współdziałaniu, współrozwoju.
Drzewo rozwija się po przez kontakt z Człowiekiem.
Człowiek rozwija się poprzez kontakt z Drzewem.  
                                                       Aho!
Axis Mundi z Jambą

)1(CO? Składanie krwi miesiączkowej do ziemi? O co chodzi? Polecam  zgłębić temat mocy transformacyjnej i magicznej krwi miesięcznej. My, kobiety możemy ją wykorzystywać w celu oczyszczania siebie, sytuacji, relacji. W celu intencji i pracy z cieniem....oraz do wielu, wielu innych celów. Polecam Olę Kapellę z Joniwersum i poszukanie info pod #Czerwony Namiot

Komentarze

Popularne posty